Świat zmierza w stronę miniaturyzacji. Małe jest piękne, ale czy smaczne? Oto recenzja fasoleczki po bretońsku, czyli mikro fasolki po bretońsku.
Fasoleczkę po bretońsku przygotowała moja mama (pozdrawiam!) na moją wyraźną prośbę. Przyznam, że pomysł zrobienia fasolki po bretońsku z takich karłowatych ziarenek wydał mi się kurewsko zabawny. Życie zrewidowało moje poglądy.
"Fasoleczka" po bretońsku, jak ją pieszczotliwie nazwałem, okazała się twardą do zgryzienia suką. Nie dostarczyła mi żadnych pozytywnych doznań organoleptycznych. Zjadłem ją całą (jak trzeba to trzeba!), ale pod koniec wręcz ją w siebie wmuszałem (co zdarza mi się rzadziej niż sporadycznie). Na dodatek mama powiedziała mi, że taka "fasoleczka" jest mało wydajna (bo ileż mini fasolki potrzeba do przyrządzenia porcji o wielkości standardowej fasoli!). Porażka na całej linii.
Nie byłbym sobą, gdybym nie postarał się odnieść historii kulinarnej do sytuacji z życia. Mowa mianowicie o zdrobnieniach. Wyobraźmy sobie fikcyjną dziewczynkę, o imieniu Barbara. Basia. Basieńka. Basienieczka. Chętnie ją tak nazwiemy, bo przecież jest taka słodka, miła i przyjazna. Zdrobnienie stworzy nam wyidealizowany obraz dziewczynki. Będziemy ja nazywać w mowie i we wspomnieniach "Basienieczką" mimo drobnych wad, zdrobnienie zamrozi ten wyidealizowany obraz w naszej pamięci aż po latach okaże się, że Basienieczka jest twardą suką. Jak fasoleczka.
Idę się wypłakać, a Was zachęcam do ostrożnego posługiwania się zdrobnieniami. Nie dotyczy to, oczywiście, Gabryś and Gabryś ;)
Michał.
09.05.2009 | Dodaj komentarz | Zobacz komentarze (4)
MalQba, 10.05.2009
Twardość fasolki raczej nie świadczy o jej \"suczność\" (bądź milej: płciowośći), a raczej o jej niedogotowaniu Sama zaś fasolka zwykle kojarzy mi się z problemami przewodu pokarmowego - ale nie konsumenta, lecz przygotowującego danie Wygląda po prostu jak gówno (tu:sraka) podczas zaburzeń we wchłanianiu wody przez jelito grube
Pseudonim, 11.05.2009
Szukając podtekstów i odniesień do osobistych doświadczeń w tym wykurwistym tekście, widzę go (a właściwie drugą jego część) jako tekst o kobietach! ;] i to cholernie celny kongratulacje dla autora, czekam z ślinotokiem na kolejne zajawki o niezwykle głębokiej formie wyrwane z szarej codzienności;D
Pozdro!
Pseudonim, 11.05.2009
jeszcze zapomniałem!
Fasolka zdaje się być tylko pretekstem do osadzenia w tekście motywu twardej suki ale jako modelu osobowościowego kobiety, a nie fasolki dla gópih: to nie o fasolkę chodzi w tym tekście;D
, 17.05.2009
Ja również uważam,że fasolka to tylko przykrywka dla przekazania głębokich prawd życiowych Autor kierowany własnymi być może nawet bolesnymi wspomnieniami stara się dotrzeć do czytelnika w najprostszy sposób, bo przecież poprzez jedzenie! Fasolka podobnie jak ciastko w Proustowskiej powieści przenosi go w czasie i pozwala lepiej poznać siebie Gratuluje pomysłu!