Nasz blog zrobił się ostatnio - a może w ogóle - w moim odczuciu, zbyt monotematyczny. Katalog piw szybko się rozwinął, a Irek rytmicznie przesyła mi recenzje wyspiarskich specjałów. Recenzje, recenzje, recenzje... Postanowiłem wobec tego napisać coś bardziej blogowego. Będzie to relacja z niesamowitej wycieczki do Łodzi, okraszona ślicznymi zdjęciami i moimi luźnymi dywagacjami. Słowotok czas zacząć!
Podziękowania
Chciałbym podziękować swoim rodzicom oraz babce, którzy ufundowali wycieczkę, a w szczególności tacie, bez namowy którego w ogóle nie miałbym po co jechać do Łodzi. Dziękuję także Paulinie M. za wsparcie i chęć towarzyszenia mi w podróży oraz za to, że ostatecznie jednak nie pojechała :) Pozdrawiam Maksa, który przełamując barierę cenową konkurencyjnych operatorów telefonii komórkowej, wydzwaniał do mnie i podtrzymywał mnie na duchu.
Prolog
Zaczęło się od gwałtownego pomysłu, żebym po szczęśliwie ukończonym liceum zaczął studiować filmoróbstwo. Wybór padł na niezaprzeczalnie najlepszą, najbardziej elitarną i kultową PWSFTViT, czyli łódzką "filmówkę". Wysłałem swoje papiery na kierunek animacja i efekty specjalne, otrzymałem powiadomienie o terminie egzaminu (w moim odczuciu o wiele lepsze wrażenie sprawiłoby słowo "zaproszenie" na egzamin) i tak perspektywa wycieczki stała się faktem. Wycieczka, której cel był jasno określony: rozpierdolić konkurencję i dostać się na wymarzone studia.
Ojej, tym ostatnim zdaniem to już odleciałem... Pozwólcie więc, że dopowiem Wam kilka szczegółów. Prawdę mówiąc, o filmówce pomyślałem po obejrzeniu fantastycznego filmu jej studenta - Andrzeja Jobczyka - pt. "Wywijas". Pomyślałem wprost, że gdybym dostał się do filmówki, też robiłbym tak zajebiste filmy. Drugi ciekawy fakt jest taki, że... wolałem aplikować na kierunek reżyseria, z tym, że najzwyczajniej w świecie przegapiłem tegoroczny termin. Cóż, mimo wszystko postanowiłem spróbować. Przygotowania trwały około tygodnia i polegały na zrobieniu animacji pt. "Droga Życia", którą zamierzałem zabłysnąć na egzaminie. Zabrałem też trochę swoich starych rysunków i pełen nadziei wyruszyłem...
Dzień 1. - W ruchu
Droga do Łodzi prowadziła przez Lublin. Nieco obawiałem się, czy w ogóle zdążę na busa startującego z Lublina o 7.12 rano przy niedzielnej częstotliwości odjazdów, ale szczęście (jeszcze) mnie nie opuściło. O 6. rano, w niedzielę 28. czerwca, po raz ostatni spojrzałem na Poniatową. Szybka przesiadka, potwierdzenie rezerwacji, i rozsiadłem się w wygodnym fotelu BPTour'owskiego busa. Całą ponad czterogodzinną podróż wypełniło mi przysypianie, podziwianie widoków pięknej polskiej ziemi, słuchanie hip-hopowych szlagierów z mptrójki (notabene - wygranej w Łodzi trzy lata temu), jedzenie kanapek z kotletami (dzięki Ci, babko!) oraz podglądanie urodziwej pani zajmującej sąsiedni fotel.
Do Łodzi wjechaliśmy niespodziewanie. Komunikat o końcu trasy skutecznie wybudził mnie z pasażerskiego letargu. Dzięki nielegalnie zdobytej elektronicznej mapce miasta w komórce (w ciągu wycieczki wiele, wiele razy pomagała mi w poruszania się po Łodzi) w mig określiłem azymut: Piotrkowska.
Po kilkudziesięciominutowym marszu dotarłem do miejsca zameldowania - Domu Studenta. Proponuję, żeby zdjęcia opowiedziały same za siebie o istniejących tam standardach:
1. Cztery z sześciu łóżek dostępnych na wyposażeniu pokoju... Dramatycznie mała przestrzeń życiowa na lokatora.
2. Napis dumnie informujący o godzinach powiązanych z opłatami za nocleg (30 PLN), swoją drogą ciekawe ile taki 'hotel' otrzymałby gwiazdek...
3. Łazienka. UWAGA! Koedukacyjna... :P
4. Chroniczny brak papieru toaletowego.
5. Dość obskurne wnętrze toalety o fatalnym położeniu i akustyce - każde pierdnięcie słychać na korytarzu!
6. Mydła też brak..
7. Tajemnicze przyciski (przełączniki?), których ŻADEN z nas nie odważył się dotknąć w czasie pobytu.
Wobec braku Internetu wybrałem się na pięciogodzinną przechadzkę po Łodzi. Do DS-u wróciłem skrajnie wyczerpany, ale pełen wrażeń. Chyba najważniejszą cechą Łodzi jest spora liczba ładnych parków o dużej powierzchni. W jednym z nich znalazłem nawet dirtowy tor rowerowy! W centrum w ogóle spotykamy się z dużą skalą; dotyczy to sklepów, ulic i budynków. Jednak jako niestrudzonego szwendacza nie mniej od centrum interesowały mnie boczne, peryferyjne uliczki i osiedla. Tam dopiero można było spojrzeć na miasto z perspektywy jej mieszkańca i odkryć kilka naprawdę ciekawych miejscówek. Znalazłem na przykład opuszczony basen - obiekt o niesamowitym klimacie. W wielu miejscach architektoniczne cudeńka kontrastują z nadzwyczajnym burdelem w podwórkach, bramach i przejściach. Moje wrażenia z pierwszego pobytu w Łodzi z okazji wspomnianego konkursu (Nazywał się Battle of England; wykonywałem tam hip-hopową piosenkę po angielsku, zdobyłem 2. miejsce i przybiłem piątkę z Redem i Spinachem, którzy robili za jurorów...!), w których to wrażeniach byłem bezkrytycznie zachwycony Łodzią, uległy zatarciu. Po prostu miałem okazję przyjrzeć się temu miastu dokładniej.
Plac przy ul. Piotrkowskiej: typowa zabudowa Łodzi ;)
W Domu Studenta PWSFTViT poznałem swoich współlokatorów: Patryka, Stefana, Krzyśka i Marcina. Wieczór dnia pierwszego upłynął mi na pogaduszkach z chłopakami.
W tym miejscu przerywam moją relację. Druga część już się pisze; będzie można w niej przeczytać o tym, jak wygląda egzamin do łódzkiej filmówki, co robiłem w wolnym czasie, jak wygląda życie człowieka filmu po niezdaniu egzaminu do szkoły filmowej oraz jak ostatecznie rozwinie się moja kariera naukowa :)
Michał.
19.07.2009 | Dodaj komentarz | Zobacz komentarze (3)
Maroi Oldskul Rópieć, 02.08.2009
Łachim, zrecenzuj swojego zęba! Opisz wrażenia podczas użytkowania i walory estetyczne!;]
Mroczek, 20.04.2010
Witam mieszkam w Łodzi i bardzo mi się tam podoba i jestem wielkim fanem OSTREGO
Polecam:O S T R-nawet jeśli feat Ortega
aina, 23.01.2011
z komentarzem spózniłam się trochę dzisiaj przez przypadek znalazłam ten blog, zaczynając od \"zajepaszteta\" przechodząc kolejno po wszystkich filmikach aż znalazłam się tutaj
Napisze tylko że ciekawa jestem czy udało się w kolejnym roku z tymi studiami?
jeśli nie to trzymam kciuki(jesteście dla mnie niezwykle wiarygodni, a wiarygodnośc w sztuce jest chyba najwazniejsza)
pozdro ,
ANia