Pułapka Liska Chrystuska

 

To film, który stanowi dobitne uzasadnienie tezy, iż trzeba naprawdę ciężko pracować, żeby utrzymać jakikolwiek poziom jakości.

Portret młodzieńca...

typu Bears o trzyipółcalowym pępku

Może się wydawać, że chciałem zastosować jakiś niebywale wymyślny i wydumany tytuł. I słusznie, albowiem "Portret..." to film eksperymentalny, takiż więc powinien być i tytuł. W opisie filmu posłużę się wykładnią. Realizacja jaka jest, każdy widzi, natomiast mam nadzieję, że opis koncepcji będzie dla Was inspirujący.

O czym jest ten film?

Mam nadzieję, że przed ostateczną oceną, przeczytasz mój drogi Widzu poniższą wykładnię, która w kilku punktach opowiada skąd się wziął ten film i jakie ma znaczenie.

  • Punktem wyjścia jest wymyślona przeze mnie teoria, że niewiele osób przeżywa okres dojrzewania z doskonale zachowanym ciałem. Różne przygody jakie przeżywamy odciskają na nas fizyczne piętno: skrzywiony nos, blizna po oparzeniu, brak palca... Wiele osób wchodzi w dorosłość z jakimiś defektami. Te defekty są odbiciem historii, w których braliśmy udział.
  • Równie duża grupa ludzi po prostu rodzi się z pewnymi skazami. Czy wokół siebie znalazł(a)byś choćby JEDNEGO człowieka bez blizny po szczepionce na ramieniu?
  • Podsumowując powyższe punkty, nie ma ludzi fizycznie idealnych; nawet jeśli nam się tak wydaje, wystarczy założyć obiektyw makro ("lupę") i spojrzeć na nich z naprawdę bliska, w sposób wręcz naukowy.
  • Dla kobiet narzekanie na swoje niedoskonałości jest wrodzone i ujawnia się najpóźniej po urodzeniu dziecka. U mężczyzn zaś tego typu obserwacje są niekoniecznie tak oczywiste. Uświadomienie sobie tego, że nie ma ludzi doskonałych może nastąpić pod wpływem naturystycznej poezji barokowej, przebudzenia się u boku zaliczonej ślicznotki, która okazuje się mieć 6 palców u stopy, lub wreszcie - wciągnięcia trzech i pół cala wgłąb własnego pępka.

Łachim Records

 

Łachim Records to wybór utworów, nazwijmy to muzycznych, które nagrałem ze znajomymi. Trzy hip-hopowe kawałki, które zadebiutowały pod tym szyldem stanowią prezentację stylu mojego i moich kolegów po mikrofonie. Z czasem będzie przybywać nowych wykonań i z pewnością nie zabraknie autorskich teledysków w zastępstwie skromnych wizualizacji. Streszczenia i genezę kawałków "Standardy życia w mieście", "8 bit promo" i "Wkurw" znajdziecie na YouTube. Tymczasem, w imieniu swoim, Irka, Piotrka i ADP Squadu życzę miłego słuchania.

Horns in the Ass

 

Po przeszło pół roku od wydania pierwszego "new-schoolowego" filmu theGabryśz wracamy do rogowej tematyki krótkim dokumentem w stylu making-of. Materiału w czasie nagrywania zebrało się sporo, jednak postanowiliśmy poczekać na naszego przyjaciela Artura Białogrzyba, który w natłoku zajęć znalazł chwilę na wspomnienie pracy nad "Horns in the Forest". Obok jego wzruszających i celnych wypowiedzi, uświadczycie w "Horns in the Ass" śmiesznych sytuacji i tekstów z planu oraz uchylimy rąbka tajemnicy lotu rogów.

Homo Millennius

Case study

Reklama przygotowana na konkurs banku Millennium, w którym należało zareklamować nowe konto osobiste. Punktem wyjścia było nawiązanie do zachodnich programów przyrodniczych i naśladowanie charakterystycznego stylu wybitnej polskiej lektorki Krystyny Cz. (pozdrawiamy!) Na potrzeby reklamy stworzyliśmy nowy gatunek człowieka - Homo Millenniusa, który samą swoją nazwą gatunkową ma kojarzyć się z nadawcą reklamy. Kolejne sceny stanowią parodię klasycznych programów przyrodniczych, gdzie poprzez analogię do cech zwierzęcych prezentowane są przystosowania Homo Millenniusa - profity, jakie otrzymuje jako posiadacz reklamowanego konta.

Ps. Ale wymyśliłem :) Case study, co to kurwa jest!?

Historyjka Kuby

 

Film konkursowy reklamujący nowe konto osobiste w banku Millennium. Według założeń, miał łączyć zachętę emocjonalną z racjonalną. Bohaterem i narratorem reklamy jest bowiem kilkuletni Kuba, a film jest utrzymany w estetyce niedbałych dziecinnych rysunków. Opowiadając o swoich rodzicach, przemyca w komunikacie informacje o cechach reklamowanego konta. Okazuje się ono nie tylko opłacalne, ale i "fajne", ku uciesze wszystkich...

...oprócz mnie, bo nie wygrałem BMW :C

Samolocik

 

Trudno opisać zaledwie minutowy filmik bez spojlerowania, zatem posłużę się czczym pierdoleniem: "Samolocik" to efemeryczna miniaturowa forma, będąca wynikiem swobodnej i niewymuszonej zabawy dwóch braci. Mimo 10-letniej różnicy wieku i poważnego tematu jakim jest Niebo (tylko formalnie w roli drgoplanowej) znaleźli wspólny mianownik oraz chęć do pracy. Leniwy klimat filmu wydaje się przenikać oba światy - ekranowy i rzeczywisty. Nie jest to duże przedsięwzięcie, ale efekt - na co mamy nadzieję - jest udany. "Samolocik" nie jest filmem wiekopomnym, ale z pewnością minutopomnym.

Katar

Fabuła

"Katar" nie jest zdecydowanie filmem akcji. To właściwie ilustrowany poetycki traktat o stanie, w którym człowiek uporczywie pociąga nosem. Jest to film jak najbardziej oparty o osobiste doświadczenia Michała, który jednak nie wyczerpuje tematu, a tylko zarysowuje szybko powstałą wizję na etiudę. W "Katarze" znajdziemy kilka błyskotliwych metafor i obserwacji, które dramatyczne przeżycia z katarem ukazują ostatecznie w sposób zabawny i niepozbawiony morału: i tak znowu poleje się woda z Twego nosa.

Pomysł

Pomysł na "Katar" rodził się stopniowo, na fali pomysłów na filmy właśnie w takiej, "opowiadanej", konwencji. Dręczony katarem Michał uznał, że film będzie lepszym sposobem na stawienie mu czoła niż chusteczki, a nawet krople do nosa. Narracja jest monologiem, w którym pojawiają się wątki autobiograficzne, naukowe, fantastyczne, gorzelnicze i metafizyczne.

Realizacja

Cały scenariusz powstał w czasie wykładu z Algorytmizacji i Programowania na UMCS w Lublinie, w któryś lutowy wtorek. Na zdjęcia pozwoliły nam wolne zimowe ferie. Obyło się - na szczęście - bez większych zgrzytów i - niestety - bez większych przygód. Montaż był kwestią jednej nocki, co stanowiło znakomitą odskocznię od charakteru pracy przy "Hornsach...".

Ciekawostki:

  • Światła w pierwszym ujęciu to światła sali gimnastycznej osławionego (w "Uciekającym Papierze Toaletowym") Gimnazjum im. Jana Pawła II w Poniatowej.
  • W filmie pojawia się nawiązanie do wielkiego hitu "Zajepasztet": nagraliśmy podobne ujęcie w tym samym miejscu, co oryginał. I z oryginalną babcią!
  • Kiedy kręciliśmy ujęcie z witrażem, w poniatowskim kościele odbywała się modlitwa Kółka Różańcowego. W związku z tym byliśmy lekko zestresowani, wchodząc do kościoła z kamerą "na przypale". Na szczęście nie zostaliśmy ekskomunikowani. Zresztą, już od dłuższego czasu "piwa i pacierza, nie odmawiamy".
  • Przygotowanie sceny z narkomanem wymagało zakupu igły i strzykawki. Wielką wesołość Irka wzbudził dialog Michała z farmaceutką, gdy na pytanie jakiej igły potrzebujemy, odpowiedział: "No nie wiem, jakąś pasującą do strzykawki".

Trip

Fabuła

"Trip" w istocie pokazuje "trip", niezależnie od tego, jak zinterpretujemy sobie to słowo. Mamy tu do czynienia z filmem, który zaskoczył samego mnie. Wygląda prawie dokładnie tak samo, jak go sobie wyobraziłem (uwierzcie mi, to rzadkość) i w dodatku ma wysoki wskaźnik "tripości". Technicznie rzecz biorąc, film opowiada o dziewczynie, która zjada czarną kropkę. Reszta pozostaje zapisem wizji i trików, jakie płata jej wyobraźnia. Pod tym względem "Trip" jest jednym z niewielu moich nie-fabularnych filmów, i może tylko to świadczy o jego wyjątkowości.

Pomysł

Pomysłem na ten film była, nie ukrywajmy, chęć zarobku. Jest to bowiem film konkursowy, zgłoszony jako praca do konkursu "Sztuka w kropki" zorganizowanego przez firmę Termoorganika. Wymaganie było tylko jedno: wyeksponowany motyw czarnych kropek; jak widać, dawało to duże pole do popisu. Zaznaczam, że nie był to konkurs wyłącznie filmowy, a interdyscyplinarny. Ponieważ jednak nie czułem się na siłach ani na wiersz, opowiadanie, rzeźbę, projekt, obraz ani piosenkę, pozostało mi nakręcenie filmu.

Tyle słowem wstępu. Do tego filmu starałem się podejść niekonwencjonalnie. Oznaczało to rezygnację z fabuły i zrobienie "pokazówki" łączącej animację z ujęciami z kamery. Poza tym chciałem wszystko ująć w surowej, czarno-białej oprawie. Poszczególne ujęcia powstały na drodze swobodnych skojarzeń na temat czarnych kropek i nie były nawet zbyt starannie spisane na kartce. Nie starałem się dorabiać interpretacji, a raczej namnożyć różne przeplatające się motywy dające otwartą drogę do skojarzeń.

Realizacja

Nie zdradzając szczegółow, do nakręcenia filmu udało mi się dorwać wypasioną kamerkę Sony, dzięki czemu możemy się cieszyć obrazem w HD. Niestety, druga strona medalu była taka, że surowe klipy z kamery były bardzo ciężkie dla mojego komputera (szerzej o montażu zaraz).

Zdjęcia do filmu odbyły się w dwóch fazach, zwanych roboczo fazą Karoliny (pozdrawiam!) i fazą Michała. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był to najprzyjemniejszy etap produkcji, szczególnie w fazie Karoliny. Po wypiciu litrów herbaty i nagraniu jej z każdej strony tarzającej się na prześcieradle zacząłem szczerze powątpiewać w końcowy efekt (oczywiście nie ze względu na aktorkę!), ale oboje załapaliśmy moją wizję filmu.

Chwila prawdy nastąpiła już przy montażu. Właściwie nie była to chwila, a bite dwa tygodnie prawdy, w czasie których dzień w dzień przez długie godziny "rzeźbiłem" w źródłowym materiale. Przyznaję, że gdybym dysponował lepszymi warunkami w czasie nagrywania, zaoszczędziłbym mnóstwo czasu na montażu. Przekonałem się za to ponownie, że "na kompie" można zrobić naprawdę dużo.

Z wysyłką filmu na konkurs zdążyłem, tradycyjnie, w ostatniej chwili.

Ciekawostki

  • Film zdobył 2. miejsce w konkursie (nie przyznano pierwszej nagrody!), z czym wiązał się udział w oficjalnym, medialnym finale. Ktokolwiek słyszał w stołecznym radiu bezzębnego chłopaka opowiadającego o jakimś filmie niech wie, że to byłem ja.
  • Na potrzeby nagrania Karolina pozdejmowała masywne bransolety zdobiące jej ręce. Na zdjęcie kolczyków nie chciało mi się już czekać.
  • W czasie 2 tygodni montowania filmu nabiłem sobie wyższy level w grze Combat Arms.
  • Podczas wycieczki do Warszawy na finał konkursu, w czasie wolnym, Karolina spotkała w "Złotych Tarasach" Dodę!
  • Wyprawa do Warszawy była przedostatnim dniem działania rozrusznika w naszym samochodzie - Fordzie Mondeo MK3 w kolorze Platinum Beige.
  • Jadąc na rozstrzygnięcie konkursu liczyłem przede wszystkim na poczęstunek. I nie zawiodłem się - catering był pierwszorzędny. Nie oczekiwałem tyko, że rzucą się na niego dziennikarze i jury!
  • Pod koniec montażu byłem zestresowany wymaganym czasem dostarczenia pracy. Kiedy okazało się, że liczy się nie data otrzymania, a stempla pocztowego... Przebimbałem cały pozostały weekend.
  • Podatek od nagród to kurestwo.

Horns in the Forest

Fabuła

"Horns in the Forest" zaczyna się niewinnie. Trzech chłopców postanawia skrócić sobie drogę na dyskotekę. Okazuje się, że zostali uwięzieni w anomalnie przestrzennie zakrzywionym lasku. Kiedy jeden z nich znika i na dodatek pojawia się (dosłownie znikąd!) tajemniczy Grzybiarz, nikomu nie jest już do śmiechu. Niedługo później ścierają się z potwornymi, latającymi rogami jelenia.

Pomysł

Historia pomysłu zaczyna się około dwóch miesięcy przed wakacjami '09, kiedy wróciły plany nakręcenia horroru, który mógłby godnie zastąpić "Włóczkę". Pierwotnie w filmie miała wystąpić zrobiona z kunsztem przez Michała czaszka, ale nie wytrzymała próby czasu (więcej o tym można przeczytać na naszym blogu). W filmie miało też wystąpić nawiązanie do właścicielki owej czaszki - dziewczyny, która według oryginalnego pomysłu dokonała samopodpalenia z rozpaczy, iż rodzice zabronili jej pójść na koncert Kultu, a sama czaszka miała ziać ogniem. Co z tego zostało - widać na gotowym filmie...

Realizacja

Realizacja tego filmiku była wyzwaniem, i to chyba najpoważniejszym w naszej filmowej karierze. Po pierwsze, do nakręcenia tego filmu przymierzaliśmy się wiele razy. Czaszkę Michał wywiózł do Lublina, do swojego koleżki Maksa z G.F.Trotuar (pozdrawiamy!), gdzie miała czekać na zdjęcia, ale była tylko świadkiem wielokrotnych "konsultacji" (czyt. libacji). Tak minęły wakacje i Michał zdecydował o przeniesieniu produkcji do Poniatowej, z zupełnie inną grupką "aktorów". Tam jednak okazało się, że nie sposób kręcić nocnego filmu kamerą Sony DCR-SR35 - jest okropnie "ciemna", a w trybie nocnym jej zasięg widzenia wynosi tylko pół metra. Nie pomogło amatorskie oświetlenie. Trzeba było nagrywać za dnia i gdy Michał już mocno się zmotywował do kręcenia - okazało się, że czaszka z masy solnej... zbutwiała. Od totalnej załamki nasz horror uratowało odkrycie rogów wiszących na ścianie w pewnym mieszkaniu w Lublinie, koledzy z Grupy Filmowej Trotuar oraz niezastąpiony Artur Białogrzyb.

Zdjęcia odbyły się w sobotę, 14. listopada. Baterii starczyło akurat na styk, co można poczytać za spore szczęście. Nie chcę zdradzić siły, która wprawiła filmowe rogi w ruch, ale... montaż trwał bite 3 dni. W połączeniu z dziwacznymi błędami na YouTubie spowodowało to późną premierę, ale pozwoliło na zmontowanie i wypromowanie trailera (poniżej).

Ciekawostki:

  • Artur Białogrzyb to absolwent łódzkiej "filmówki", którego Michał poznał będąc na egzaminie wstępnym do szkoły. Znajomość ta zaowocowała, a jej najlepszym ukoronowaniem jest chyba sam gotowy film. Artur bezinteresownie pomógł nam w produkcji "Horns in the Forest", oferując niebywałą wiedzę, a nawet inwestując swoje prywatne pieniądze. Jest z natury skromny, co nie przeszkodzi nam w wychwalaniu go pod niebiosa :) Artur - JESTEŚ WIELKI!
  • Krew zrobiliśmy ze zwykłego syropu malinowego, lanego prosto z butelki na rogi i... Gnieciaka :)
  • Wiele ujęć było "zabugowanych" przez nasze rzeczy pozostawione na kupce na ziemi, które znalazły się w kadrze za postaciami. W większości ujęć usunięto je poprzez brutalną "wycinkę", ale w kilku musiały się ostać. Zauważyliście je? ;)
  • Film wyszedł niespodziewanie długi. Wprawdzie Michał jest zwolennikiem teorii, że z każdego filmu można coś upierdolić, ale akurat w tym przypadku dłuższy metraż pozwolił na powolne budowanie napięcia, dodanie kilku wymyślonych na poczekaniu scenek (np. z dowcipem o Żydach) oraz stworzenie napisów z prawdziwego zdarzenia. Górną granicą było dla nas YouTubowe 10 minut.
  • Kiedy Michał, jako zagorzały przeciwnik komunikacji miejskiej, niósł przez pół miasta pod pachą poroże jelenia, zaoferowano mu kupno tego myśliwskigo trofeum. Oferta nie została sprecyzowana, a poza tym - poroże było potrzebne do filmu. Nie wspominając o tym, że nie należało do Michała...
  • Marta Kwiatkowska to przyjaciółka Artura, która... podpowiedziała nam, z czego zrobić krew (dlatego wymieniliśmy ją jako "Konsultacje kaskaderskie").
  • Prawie cała muzyka (a raczej - udźwiękowienie) zostało stworzone przez Michała, nie licząc podkładu do sceny ucieczki przed rogami. Jest to fragment utworu "Rotting Cock" pochodzącego z ultra-brutal-death-metalowej płyty "My Sister Is Dead And I Fuck Her Corpse Every Day" zespołu "Rotting Cock". Na okładce rzeczonej płyty znalazła się... Ewa Sonnet!
  • W dniu kręcenia filmu Michał osiągnął najniższą od 5 miesięcy wagę 96,4 kg.
  • Przed kręceniem, kiedy raczyliśmy się przed pobliskim sklepem "Stokrotka" piwem, trafiły nam się... kwaśne Magnusy! Okropieństwo! Uwielbiam to piwo i polecam wszystkim, ale teraz przestrzegam: nie kupujcie go w butelce z dłuższą szyjką.
  • W filmie słowo "kurwa" występuje równiutkie 30 razy.

Horns in the Forest trailer

 

Do tej pory nasze "extrasy" miały inną formę - zazwyczaj bonusową muzykę albo galerię fotek z planu, natomiast filmy same w sobie były zazwyczaj skończonymi dziełami. Tym razem jednak, korzystając z popularności YouTubowego kanału Michała, postanowiliśmy wypromować "Horns in the Forest". A dobrą formą przedpremierowej promocji jest trailer. W zasadzie jest to pierwszy trailer jaki kiedykolwiek zmontowaliśmy, więc polecieliśmy sprawdzonym szablonem: huśtawka nastrojów, trochę przesady oraz trochę tajemniczości miały sprawić, że o wyznaczonej dacie widzowie tłumnie obejrzą film. Dało to rzeczywiście niezły rezultat. I chuj.

Dokąd tak gnasz?

Fabuła

Film jest dedykowanym, fanowskim teledyskiem do utworu Ortegi Cartel i Tedego z pyty "Lavorama". Jego bohaterem jest chłopiec (w tej roli autentyczny chłopiec - Kuba G.), który w pewien letni dzień bierze na dwór kolekcję swoich samochodzików. Bawi się z napotkanymi znajomymi i z otaczającym go światem w rytm wakacyjnego numeru.

Pomysł

Pomysł na filmik należy do Kuby, który z przyjemnością słuchał tytułowego numeru i chciał go zilustrować w postaci teledysku. Chciał go zrealizować w hip-hopowym stylu. Ja z kolei opracowałem "bazę" - motyw zabawy resorkami oraz powymyślałem różne triki, które miały uatrakcyjnić formę filmu. Dużo pomysłów - i okazji - na poszczególne ujęcia przyszło nam do głowy na bieżąco, w trakcie kręcenia.

Realizacja

Filmik powstał w całości w czasie jednej doby. Kręcenie zajęło nam całe popołudnie, dopóki nie skończyło się światło... i bateria. Wiele ujęć było kwestią przypadku - to on zesłał nam piękny egzemplarz "błękitnego Bentleya" oraz Tańczące Dziewczyny, których popisy zapełniły słuszną część klipu. Często (w scenach 'rytmicznych') posiłkowaliśmy się muzyką puszczaną z komórki. Nasz styl pracy określiłbym jako włóczęga z kamerą.

Natychmiast zabrałem się do montażu. W tym filmie poznałem sporo edytorskich trików (dobre przykłady to zwielokrotnienie postaci oraz "BLING"), które zacząłem udoskonalać. Nie pozostało to bez wpływu (podobnie jak zastosowanie po raz pierwszy rozdzieczości Full SD :D) na prędkość renderowania. Późnym wieczorem (a nawet: wczesnym rankiem) projekt wydał owoc w postaci tego oto teledysku.

Ciekawostki

  • Byłem zmuszony ukryć teledysk z powodu chamskich komentarzy na temat Tańczących Dziewczyn, jakie pojawiały się masowo na YouTubie pod filmem. Jest on teraz dostępny tylko z poziomu theGabrysz.pl. Data ukrycia klipu stała się początkiem 'moderacji' (czyt. cenzury) na moim kanale.
  • Teledysk pojawił się w galerii serwisu JoeMonster.pl, co znacznie podbiło jego popularność. Miał w pewnym okresie więcej wyświetleń niż wszystkie filmy z kanału Gabryś&Gabryś razem wzięte.
  • Krótko po wyprodukowaniu teledysku na YouTubie pojawił się osobliwy mash-up: wideo z teledysku połączone z muzyką Letniego Chamskiego Podrywu - "Czinkłaczento". O dziwo, to połączenie było bardzo trafne, a co więcej... przebiło popularnością oryginał!
  • Teledysk był bohaterem artykułu w ś.p. polskim wydaniu Spinner.com
  • Natychmiast po opublikowaniu klipu starałem się, aby dowiedzieli się o nim Ortega Cartel, Asfalt Records i Wielkie Joł. Niestety, nie uzyskałem żadnego odzewu...

Hiperkosz

 

Film wysłany na konkurs "Matematyka nie kończy się w szkole" zorganizowany przez kalkulatory.pl.

Jeden z dwóch filmów nagranych z fenomenalnym Maksem z G.F. Trotuar. Początkowo obaj nie byliśmy przekonani do pomysłu o koszykarzu, któremu myli się parabola z hiperbolą, jednak z braku ciekawszych alternatyw i naglącego czasu zabraliśmy się za to. O dziwo, wyszło całkiem dobrze. Za parkiet posłużyło nam opustoszałe piaszczyste boisko do kosza (kto kurwa wymyślił piaszczyste boiska do kosza!?), piłka zaś była nie do końca napompowana... Jednak te przyziemne niedoskonałości wymiękają przy odjechanym pomyśle i dynamicznym wykonaniu.

Ps. Mam nadzieję, że w to uwierzyliście.

1 000 000 erzy

 

Film wysłany na konkurs "Matematyka nie kończy się w szkole" zorganizowany przez kalkulatory.pl.

Jeden z dwóch filmów nagranych do spółki ze wspaniałym Maksem z G.F. Trotuar. Ponownie potraktowaliśmy temat konkursu dosyć dosłownie, stawiając na zachętę negatywną: przedstawiliśmy co się może stać w przyszłości, jeśli nie przykładałeś uwagi do królowej nauk. Tym razem sytuacja jest z gatunku hardkorowych: pan Józef dotarł w teleturnieju "Milionerzy" do ostatniego pytania. Oczywiście, dotyczy ono matematyki, o której nasz bohater nie ma zbytniego pojęcia. Zdesperowany, konsultuje się ze swoją starą nauczycielką i... traci wszystkie pieniądze. Proste.

Za ten film uzyskaliśmy nagrodę w postaci kalkulatora naukowego. Planowaliśmy go sprzedać, a uzyskane pieniądze przeznaczyć na "Finlandię" smakową, ewentualnie spirytus, jednak... nie możemy znaleźć kupca!

MatSong

 

Film wysłany na konkurs "Matematyka nie kończy się w szkole" zorganizowany przez kalkulatory.pl.

Cóż, konwencja piosenki była nieunikniona w tym konkursie, a jako że najbliżej mi do hip-hopu... Udało mi się napisać cakiem zgrabny tekst (rymowany!) wychwalający zalety matematyki, a wykorzystałem samodzielnie zrobiony podkład (FL rules!). O teledysku mogę powiedzieć, że sztampowość wideo postarałem się przełamać animowanymi elementami. Wyszło to znośnie, aczkolwiek... Chyba trochę się wstydzę tego filmiku. Nie bijcie.

...wychodzi ze szkoły!

 

Film wysłany na konkurs "Matematyka nie kończy się w szkole" zorganizowany przez kalkulatory.pl.

Do produkcji tego filmu, podobnie jak powyższego "MatSong", zaprzęgłem swojego brata, Kubę. Tym razem mamy do czynienia z pomysłem dość naiwnym, ale - mam nadzieję - zaskakującym. Oto przeciętny, podstawówkowy uczniak otrzymuje do rozwiązania GIGANTYCZNE równanie. Jego rozwinięcie, zgodnie z tytułem dosłownie wychodzi ze szkoły, natomiast wynik... wynik jest na samym końcu.

Zajepasztet

Fabuła

"Zajepasztet" to nietypowa reklama wyimaginowanej marki pasztetu. Nietypowa, bo reklamuje przedmiot o, jakby się mogło zdawać, słabym potencjale, a w dodatku jest mało medialna, z uwagi na soczysty język przekazu. Któż po obejrzeniu reklamy nie skusiłby się na kanapeczkę z pasztetem "Zajebistym"?

Pomysł

Idea "Zajepasztetu" powstała spontanicznie, a na powstanie filmu złożyły się dwa czynniki:
1) Film powstał 2 dni po moim powrocie z egzaminu wstępnego do łódzkiej filmówki (PWSFTViT) na kierunek animacja i efekty specjalne. Nie przeszedłem nawet pierwszego etapu eliminacji, więc moje ówczesne nastawienie można streścić w słowach: "Ja wam kurwa pokażę!";
2) Wyobraziłem sobie reakcję mojego kolegi Marcela K. (pozdrawiam!), kiedy usłyszy puentę filmu. "Zajepasztet" powstał więc z myślą właśnie o nim.

Realizacja

Nie była zyt trudna. Technicznie rzecz biorąc, nawet nie musiałem opuszczać mojego macierzystego bloku mieszkalnego. Wystarczyło naożyć kapcie i zejść 4 piętra niżej, do kameralnego mieszkania babci Moniki.

Niewielkim wyzwaniem była konfrontacja babki z przekeństwami płynącymi z ust Kuby, jednak przekonaliśmy ją, że to dla dobra sprawy. Babcia w ogóe wykazała daleko idące poświęcenie: ubrała się w specjalny, bardziej oficjalny strój, chętnie powtarzała swoje wiekopomne przejście z talerzykiem oraz wzorowo stosowała się do poleceń reżysera - pierworodnego wnusia.

Ciekawostki

  • Film okazał się hitem YouTuba, uzyskując w ciągu roku ponad milion wyświetleń. Zawdzięczamy to popularyzacji na Wykop.pl (a był tylko w wykopalisku!), JoeMonster.pl oraz samym YouTubie. Resztę zrobili ludzie, którzy przesyłali sobie linki prywatnie i na wielu forach.
  • "Zajepasztet" był kanwą dla wielu przeróbek. Znane mi to: "Zajepasztet Song", "Zajeziemniak", "Zajekeczup" oraz kilka remake'ów. Pojawił się także w popularnych "mixach YouTuba".
  • Reakcja Marcela okazała się zgodna z przewidywaniami.
  • Babcia Monika uświadomiła sobie swoją sławę dopiero, gdy jej występ obejrzała koleżanka, której wnuczkowie mieszkający kilkaset kilometrów od Poniatowej pokazali "Zajepasztet". Ostatni raport oglądalności, jaki zna, mówił o zaledwie 20 tysiącach fanów.
  • Wszystkie wymienione w pozdrowieniach żywnościowe remixy miały miejsce naprawdę, i każdą z wymienionych rzeczy spożyłem. Nigdy dotąd nie spotkałem się z niczym bardziej obrzydliwym, niż herbata z rozpuszczonym masłem.

Droga Życia

Fabuła

Dawno, dawno temu, na Drodze Życia, gdy nieśmiertelni bogowie chadzali po ziemi, jeden z nich - Leibrug - zwrócił uwagę na napis "HUJ", zdobiący okoliczną studzienkę kanalizacyjną.
W swojej nieskończonej łaskawości bóg Leibrug dopisał na początku "C". I ludziom zrobiło się lepiej. I ludzie czcili łaskawego Leibruga słowami "Zaprawdę, ortografia to warzna żecz".
Amen.

Pomysł

Powyższy tekst zamieściłem na Naszej-Klasie jako komentarz do świetnego zdjęcia Gnieciaka z epickiej G.F. Trotuar. Był on wynikiem fazy spowodowanej upałem, i pewnie szybko bym o nim zapomniał, gdyby nie to, że pomyślałem: "A może nakręcę o tym filmik?".

Realizacja

Jak na animację przystało, filmik stworzyłem zgarbiony przy biurku. Trwało to około tydzień chyba dlatego, że aktualnie nie byłem uzależniony od żadnej gry komputerowej. Praca nad filmem przypominała moje pierwsze próby z animacją, ale "wkombinowałem" w niego więcej atrakcji. Był to trening moich umiejętności montażu. Wiele elementów opiera się na skanach odręcznych rysunków.

Tradycyjnie uparłem się, żeby zrobić samemu udźwiękowienie.

Ciekawostki

  • "Drogę Życia" zabrałem ze sobą na egzamin wstępny do łódzkiej filmówki (PWSFTViT) na kierunek animacja i efekty specjalne. Niestety, po dwudniowej sesji rysowniczej, nie dotarłem nawet do etapu, w którym mógłbym zaprezentować swoje dzieło.
  • Tytułowa "Droga Życia" to lubelska ulica Węglinek, która była (i mam nadzieję - jeszcze będzie) sceną wielu pijackich ekscesów z moim udziałem, a jak się później okazało - także miejscem kaźni w "Horns in the Forest".
  • Filmik jest prawdopodobnie pierwszą na świecie ekranizacją komentarza do zdjęcia na portalu spoecznościowym.
  • Leibrug to anagram mojego nazwiska. Wizerunek boga Drogi Życia zdobi także moja facjata. Można zatem powiedzieć, że zrobiłem się tutaj na bóstwo.
  • Przeczytałem bardzo ciekawą interpretację pisowni *uja, którą chciałbym się podzielić: H jest głoską twardą, natomiast CH miękką. Pisownia "tego" słowa może więc zależeć od stanu, w jakim *uj się znajduje.

Obszczymurek Dwie

Fabuła

"Obszczymurek 2" to kontynuacja przygód Obszczymurka z cześci pierwszej. Po groźnym postrzale wraca on do swojego ukochanego, acz bardzo niebezpiecznego zajęcia. W pościg za nim rusza detektyw Pulasky znany nam z filmów "Uciekający Papier Toaletowy" czy świętej pamięci "Włóczka". On nie negocjuje. On strzela. W siusiaka.

Pomysł

Pomysł na sequel "Obszczymurka" jest chyba równie stary co nasz pierwszy filmik. Było kilka koncepcji, spośród których najbardziej zapamiętam "kult Obszczymurka", czyli historię wspólnoty naśladowców i kontynuatorów oryginalnego Obszczymurka po jego śmierci. W tym zamysle kulminacyjnym momentem filmu miałoby być wspólne, masowe napełnienie moczem... poniatowskiego zalewu. Ostatecznie wróciliśmy jednak do starych, sprawdzonych motywów (narrator a'la Wołoszański, zachowanie Obszczymurka a nawet miejscówki w których dokonywał swojego dzieła). Dzięki temu film powinien być zrozumiały dla tych, którzy nie oglądali pierwszej części (są tu tacy?!), a fani serii docenią odgrzewane scenki w lepszej jakości.

Realizacja

Tym razem z pomocą przyszedł nam The Grand May Weekend, użyczając czasu niezbędnego do opracowania zawiłości fabuły, świetnego przygotowania rekwizytów oraz cudownej pogody na plenery. Zdjęcia odbyły się 1. maja 2009 roku, a montaż - z powodu fatalnego uzależnienia Michała od GTA4 - dwa dni później. Przygody, jakie napotkaliśmy na naszej drodze nadają się do poniższego działu z ciekawostkami.

Ciekawostki:

  • "Obszczymurek 2" z założenia miał być stworzony z większym rozmachem niż pierwowzór. Udało nam się zrealizować ten zamiar... przynajmniej w ilości zużytej na film wody. Trzy i pół litra w porównaniu z marnym pół litrem "Obszczymurka 1" wskazuje na skalę przedsięwzięcia.
  • Tak naprawdę zmieścilibyśmy się w najwyżej dwóch litrach, ale powtarzaliśmy po kilka razy 'sikalne' ujęcia. Szczególnie to, które stanowi czołówkę.
  • Tytuł "Obszczymurek 2" tłumaczymy jako "Obszczymurek Dwie". Chodzi o dwie strugi uryny, widoczne w czołówce oraz w filmie, kiedy siusiak głównego bohatera zostaje przedziurawiony kulą z pistoletu stróża prawa.
  • Okrutnie zawiódł nas hydrosprzęt. Jedyna strzykawka jaką dysponowaliśmy (apteki pozamykane) miała pojemność 2cm3 i de facto splunięcie Irka byłoby bardziej od niej skuteczne. Wodę polewaliśmy więc z półlitrowej butelki ze "smoczkiem" oraz... dwóch 50-mililitrowych "małpek" [TAK! TYCH słynnych małpek!] po wódce Soplica (pozdrawiamy!).
  • Podczas kręcenia sceny na "kornerze" (nazwa miejscówki jeszcze z parkourowych czasów) przy wbieganiu na murek Michałowi pękły spodnie na tyłku.
  • Na tym samym kornerze nasze poczynania śledziła gromadka upierdliwych dzie... to znaczy, młodych ludzi. W przypływie łaski pozwoliliśmy im zaistnieć w filmie. Grają przez 2 sekundy przestraszonych "poniatowiańczyków".
  • Michał chciał zadedykować w napisach ten film wszystkim cwaniakom, którzy mają w... pupie nadchodzącą maturę '09. Ale to znaczyłoby, że zadedykowałby ten film chyba wyłącznie samemu sobie :(
  • Detektyw Pulasky jest grany w różnych ujęciach albo przez Michała, albo przez Irka. Dzięki zastosowaniu niebywałych, sekretnych metod mistrzów kamery, udało nam się skutecznie zamaskować twarz detektywa.
  • W scenie, kiedy Obszczymurek sika w oczy Pulasky'emu, doszło do zamoczenia kamery oraz Irka wodą z butelki ściśniętej udami Michała. Michał zaprzeczył, jakoby w przeszłości jego uda wywoływały podobnie silne wytryski, ba! - jakiekolwiek wytryski.

Misio: lekcja zabijania

Fabuła

Filmik otwiera niebywale szokująca scena zabójstwa. Oto niczego nie spodziewający się człowiek znajduje w lodówce przyczajonego z pistoletem misia, który z zimną krwią ukatrupia go na miejscu. Po chwili okazuje sie, iż jest to introdukcja do nieocenzurowanego programu telewizyjnego "Misio: lekcja zabijania", w której tytułowy bohater przedstawia pięc prostych porad dla przyszłych pluszowych morderców.

Pomysł

Na początku usiłowaliśmy stworzyć koncepcję Misia, który mści się na swoim włascicielu; scena otwierająca miała być zatem sceną końcową dla filmu według wspomnianego konceptu. Jednakże poziom abstrakcji zaprezentowany w tym niezrealizowanym pomyśle był zbyt wysoki nawet jak dla nas (narkotyczne wizje pod wpływem jedzenia rzodkiewki itp.), zatem postawilismy na formę telewizyjnego do-it-yourself.

Realizacja

"Misio..." to prawie jednostrzałówka. Technicznie rzecz biorąc, to dwustrzałówka. Zdjęcia zrealizowaliśmy w Wielką Sobotę '09, a dubbing i montaż odwaliliśmy w Wielką Niedzielę '09.

Ciekawostki:

  • Sekwencja "parkourowa" jest bezpośrednio inspirowana grą "Mirror's Edge".
  • Shotguna i pistolet przymocowaliśmy do ściany obok "ofiary" przy pomocy zwyczajnej, normalnej, prozaicznej plasteliny.

Napad

Oto nasz filmik zrealizowany na konkurs pt. "Reklama Millionyou", w którym w jak najbardziej zaskakujący, innowacyjny, oryginalny, czy wreszcie zajebisty, sposób należy zareklamować serwis organizujący świetne filmikowe konkursy. Jak głosi opis "Napadu" na stronie organizatora, jest to:
"Filmik operujący banalną grą słówek. Nakręciliśmy go, bo dawno nie zakładaliśmy sobie rajstop na głowę."
No i w sumie jest to prawda.

Zdechł

Fabuła

"Zdechł" to połączenie sielanki z filmem grozy. Oto dwaj przyjaciele - filmarze - spacerują z pieskiem, nazywanym przez nich pieszczotliwie "T*e Ca*og". Nadciąga jednak niebezpieczeństwo - tajemniczy rowerzysta. Czworonóg ginie pod kołami jednośladu, a na obliczu pana z wielkim napisem "G&G" na czole pojawia się uśmiech...

Pomysł

Jak można wywnioskować ze streszczenia, filmik "Zdechł" operuje symbolami. Stworzyliśmy go, aby pożegnać się definitywnie ze starą marką.

Realizacja

Film powstał w ciągu jednego, niezbyt pięknego dnia (nawet zapowiadało się na deszcz, brr!). Największym problemem było (chyba tradycyjnie) znalezienie świeżej twarzy, która zgodziłaby się na udział w filmie (a do tego miała rower!). Czarek Bartz okazał się strzałem w dziesiątkę. Pozdrawiamy!

Film skamerowaliśmy nową kamerą co powinno byc widoczne w jakości i super-panoramicznym formacie filmu. Montażem zajął się Gabryś, a muzyką... Gabryś :P

Ciekawostki:

  • W filmie zadebiutował pies, a technicznie rzecz biorąc, psica Michała. Nie ma sensu jej chwalić, bo i tak nie rozumie języka, a co dopiero pisma ludzkiego. Mimo to dziękujemy za współpracę, Sonia.
  • Żaden z aktorów nie zgodziłby się na napisanie "G&G" na czole markerem. W tej sytuacji sporządzilismy literki z papieru samoprzylepnego, co wymagało niewyobrażalnych zdolności manualnych. I nożyczek.

Włamywacz

Fabuła

Filmik opowiada o dwóch tajniakach: Gabrielu G. i Gabrielu G., którzy odbywają patrol w Wigilię. Tuż przed jego zakończeniem dostają zgłoszenie o włamaniu pod adresem Żeromskiego 2. Jakimś cudem sprawca zamieszania przemyka im się schodami. Rozpoczyna się szalony, acz krótki pościg, w trakcie którego uciekający gubi drobne paczki, a później... czerwoną czapkę. Gabryś powstrzymuje Gabrysia przed odstrzeleniem uciekającego "włamywacza" - Mikołaja.

Pomysł

Pomysł narodził się na drodze swobodnych skojarzeń z kinem akcji. Chcieliśmy uniknąć dosłownej interpretacji tematu "Zrób sobie jaja z Mikołaja". Wystarczyło w historię o dwóch policjantach w cywilu wpleść uciekającego Mikołaja i... pow! Tak powstał "Włamywacz".

Realizacja

Niesamowicie było wrócić do starego stylu pracy nad filmikami. Warto zaznaczyć, że jest to pierwszy nasz film nagrany nowym sprzętem należącym do Irka. Dzięki temu mamy o niebo lepszą jakość obrazu w porównaniu z poprzednimi produkcjami. Nad filmem pracowali: Michał i Irek jako odtwórcy Gabrysia i Gabrysia, oraz Kamil - jako cameraman.

Oj, wyszliśmy z wprawy w kręceniu filmów. Produkcja szła nam jak po grudzie. Najpierw musieliśmy zaczekać jeden dzień na Irka (a z gotową, gorącą wizją trudno o cierpliwość). Później, już w czasie zdjęć... rozładowała się bateria w aparacie, co skazało nas na przymusową przerwę. Pokłóciliśmy się o jedno ujęcie. A na końcu straciliśmy 3 godziny na operacjach z software' m do montażu. Jednak dzielnie pokonaliśmy przeszkody, a efekty tego pracowitego dnia możecie teraz podziwiać powyżej.

Ciekawostki:

  • Adres: Żeromskiego 2 jest zupełnie przypadkowy. Chodziliśmy i szukaliśmy bloku, w którym numerek usytuowany jest stosunkowo blisko wejścia do klatki schodowej. I w ten sposób znaleźliśmy Żeromskiego 2.
  • Głosu dyspozytorki użyczyła Patrycja, siostra Michała. Gabryś & Gabryś powoli staje się interesem familijnym ;)
  • Oczywiście nie ma nic za darmo: Michał musiał za wypowiedź: "Włamanie na Żeromskiego 2" skoczyć dla Patrycji do kiosku po nowy numer magazynu dla młodych dziewcząt "13". Jeszcze nie wiemy jak, ale z pewnością zmieniło to jego psychikę.

Flatline

 

Film nagrany na konkurs "Lublin is coming" do spółki z Adrianem Chruścielem (pozdrawiamy!).

Postanowiliśmy zareklamować w powyższym filmiku miasto z trochę mroczniejszej strony, a raczej: w trochę mroczniejszy sposób. Zgodnie z tą konwencją fabuła opowiada o szemranej transakcji w jakimś ciemnym zakątku. W jej wyniku nasz bohater zażywa pigułkę z napisem "LBN" co, jak można się domyślać, skutkuje intensywnym "turystycznym" tripem i gwałtownym kolapsem. W ten oto brutalny sposób chcieliśmy zareklamować siłę emocji, jakie budzi "miasto inspiracji".

Poczekalnia

Film nagrany na konkurs "Lublin is coming" razem z niesamowitym Adrianem Chruścielem (pozdrawiamy!).

Sam kiedyś przyznałem, że pomysł na tę reklamę jest cyniczny: "po prostu zareklamujmy Lublin seksem!". No ale czy przez to źle się ją ogląda...?

Z powstaniem filmu wiąże się ciekawostka: zorganizowaliśmy prawdziwy casting do roli głównej bohaterki! Jednym z egzaminacyjnych zadań jakie postawiliśmy przed kandydatkami było uwiedzenie piłeczki do ping-ponga. Mieliśmy nadzieję, że obsadzimy (mimo castingu) naszą boską koleżankę Asię O. (pozdrawiamy!), ale ostatecznie wybórł padł na bajeczną Anitę W. (pozdrawiamy!).

Film pojawił się w oficjalnej selekcji konkursu i był zaprezentowany na gali finałowej w lubelskim Centrum Kultury. Został nagrodzony gromkimi brawami, co odczytaliśmy jako swoistą "nagrodę publiczności". Później nawet pojawiał się trochę w regionanej telewizji.

Icek, Żyd pełen przygód

Fabuła

Poniatowa, rok 1955. Icek za obozową kratą wzdycha ku wolności. Przez ogrodzenie przechodzi grzybiarz, który uświadamia Ickowi, że wojna skończyła się dekadę temu. Żyd postanawia nadrobić stracony czas. Znieważa pewnego dżentelmena, któremu przypadkowo rzuca na głowę ogryzek gruszki. Ten wyzywa go na pojedynek, w trakcie którego ginie z własnej ręki. Przebrany za dżentelmena Icek (bo "Szkoda, żeby takie ładne ubranie się zmarnowało") idzie do miasta, gdzie jest świadkiem napadu na bank. Rabusie gubią torbę z pieniędzmi. Jak spożytkuje je nasz bohater? To trzeba zobaczyć!

Pomysł

"Icek..." łączy dwa pomysły fabularne, które od pewnego czasu kołatały nam się w głowach: motyw srebrnego zęba i przygód Żyda, oraz jeden pomysł techniczny: stylizację na kino początków 20. wieku. Autorem "scenariusza" jest Michał.

Realizacja

Film powstał w ciągu 2 dni, zatem w ekspresowym tempie. Realizację poprzedziło całodniowe zbieranie rekwizytów i uzgodnienie "plenerów". Zdjęcia odbyły się w niedzielę wielkanocną, a montaż - w śmigus Dyngus. Dużym ułatwieniem była przyjęta forma filmu niemego; oszczędziliśmy sporo czasu na nagrywaniu i edycji dźwięków.

Ciekawostki:

  • Dużym problemem okazał się niedobór aktorów. W filmie zadebiutowało 5 wprawdzie przypadkowych, ale niezwykle pomocnych osób, które pozdrawiamy: Barba, Boruc, Tomson, Kiełbasa i Aneć - dziękujemy!
  • Autorem "muzyki" jest Michał.
  • Obejrzyjcie film do samego końca ;)
  • Pierwotnie film miał być dłuższy. W pełnej wersji scenariusza po pobiciu przez chłopaka Ickowi miał wypaść jego drogocenny srebrny ząb. Kiedy bohater sięgnąłby po niego, nadbiega pies i porywa zęba, po czym ucieka ze zdobyczą. Żyd miałby gonić psa - bezskutecznie - aż do lasu, w którym zatrzymują go detektywi. Ta zoologiczno-stomatologiczna scena miała być nakręcona w poniedziałek, ale nieoczekiwanie zjawił się śnieg i musieliśmy zmontować to, co było.
  • Uderzenie "z placka" nie było markowane. Na szczęście nie trzeba było powtarzać ujęcia - bolało :)
  • Scenariusz został napisany pod groźbą okrutnej, wyrafinowanej kary: układania z Irkiem 1500-elementowych puzzli.

Włóczka

Fabuła

"Włóczka" to nasz pierwszy "horror". Atmosfera grozy jest mistrzowsko osiągnięta poprzez zastosowanie niezwykłych, przestrzennych efektów dźwiękowych i efektowny montaż. Niestety później przychodzi detektyw Pulasky i wszystko psuje...

W skrócie (bo i sam film nie jest zbyt długi) "Włóczka" opowiada o tajemniczym oprawcy o wdzięcznym imieniu Karmelik, który poluje na swoje ofiary, zarzucając na nie motek wełny. A właściwie o przypadku jednej z jego ofiar, która (nieszczęśliwie dla Karmelika) była znajomym Waszego ulubionego filmowego detektywa.

Pomysł

Na początku był pomysł na... horror. Oczywiście nie bylibyśmy The Calog, jeśli nie podeszlibyśmy do tematu z fantazją. I w ten sposób wymyśliliśmy otwartą, tajemniczą, przyprawiającą o dreszcze historyjkę...

Realizacja

Zdjęcia trwały w godzinach 13:00 - 14:50 w Wigilię, 24. grudnia 2007 roku. Montaż zajął nam całe popołudnie 27. grudnia.

Większość czasu przemieszczaliśmy się w uroczy plener z ruiną budynku, usytuowany gdzieś, pod Poniatową. Prace nad filmem przebiegły bardzo sprawnie, ale nie obyło się bez wygłupów.

Ciekawostki:

  • To nasz pierwszy krwawy film. Ilość "krwi" jest symboliczna (trzeba się dobrze przypatrzeć, żeby ją dostrzec!), ale spodobało się nam :) Problemem było ładne ujęcie tryskającego na ścianę keczupu bez złapania ręki miotacza w kadr. Na film zużyliśmy około 200 ml łagodnego keczupu marki Aro (pozdrawiamy!)
  • Bug: Kiedy bohater oczekuje za drzewem na pojawienie się Pulasky'ego, w tle bardzo wyraźnie widać porzucone na potrzeby roli kurtkę i plecak Michała.
  • Im bliżej końca filmu, tym bardziej trzęsła się kamera. Powód? Było bardzo zimno i odmarzały nam palce.
  • Planujemy nagranie filmu, który tę samą historię opowiadałby z perspektywy Karmelika. Obiecujemy, że nie będzie to już horror...

Mela

Fabuła

"Mela" to właściwie kilka filmów w jednym. Spoiwem dla pięciu krótkich różnorodnych scenek jest postać Jasia Meli, którego splwociny spadają w różne, przypadkowe, oddalone od Poniatowej miejsca, zmieniając losy pojedynczych ludzi, ale i oddziaływują w skali globalnej, a nawet kosmicznej!

W tym jednym krótkim filmie zobaczycie mnóstwo postaci: miliarderów, kosmitów, Arabów, jednego prezydenta... Chociażby dlatego warto obejrzeć "Melę".

Pomysł

Pomysł o "plującym chłopcu" należy go Irka. Michał rozbudował go do obecnej postaci.

Godny wyróżnienia jest pomysł na całkowicie autorski soundtrack do filmu. Wszystko, co usłyszycie w "Meli" zrobiliśmy własnymi rękami i gardłami, a pełne efekty naszej pracy - Mela OST - możecie pobrać i wysłuchać.

Realizacja

Prace nad filmem trwały calutki lipiec '2007. Starannie przygotowaliśmy każdą scenkę (kostiumy, rekwizyty) i realizowaliśmy je osobno. Równocześnie z montażem filmu odbywała się produkcja ścieżki dźwiękowej. Film ujrzał światło dzienne 3. sierpnia 2007 roku.

Ciekawostki:

  • Mela, która spadła na głowę bandziora z Bronxu została wypuszczona ze strzykawki podobnej do użytej w "Obszczymurku". Mela ze strzykawki nawet po kilku próbach okazała się długa i - co za tym idzie - mało wiarygodna. Więc ujęcie, w którym na oczy bandyty spada Mela, równie dobrze nadawałoby się do naszego pierwszego filmu.
  • Incydent na Bronksie został dość dokładnie opisany i uzupełniony w kawałku "Bronxowy Melarap" z soundtracka do filmu. Dowiadujemy się z niego między innymi, że nożownik miał na imię Marlon.
  • Pierwotnie kandydat na prezydenta USA miał nosić nazwisko Roy Pulasky, ale obawialiśmy się zbytniej zbieżności (oczywiście absolutnie! przypadkowej) z detektywem znanym z "Uciekającego Papiera Toaletowego" i "Super Bohatera". Sebastian (w roli w/w) zasugerował konserwatywne nazwisko Jimi Lincoln, przez które Michał był zmuszony modyfikować tekst piosenki "Bronxowy Melarap", pierwotnie opiewającej Roya Pulasky' ego (no bo się nie rymowało).
  • Michał zagrał w filmie poczwórną rolę: Marlona z Bronxu, Jana Osika z Warszawy, żołnierza z Abu Srabi oraz Jasyihg, kosmity z Eta Kasjopei.
  • Pierwsza, lubelska mela została po prostu rozdeptana na chodniku, ponieważ nie mieliśmy pomysłu na rozwinięcie scenariusza w tym miejscu. Ale Wy możecie potraktować to jako wstęp do pozostałych historii oraz dobrą podkładkę do piosenki "Chodnikowy Raplublin".
  • W scenie w górach Abu Srabi (mela 3) mamy przynajmniej 3 "drobne" bugi: żołnierza w adidasach, karabinek oklejony taśmą klejącą oraz pomyłeczkę z prześcieradłami. Za to dosponowaliśmy ORYGINALNĄ arafatką!
  • Podczas pracy nad soundtrackiem wynikł paradoks: najdłuższą ścieżkę ("Eta Electropeia") tworzyliśmy około 15 minut, natomiast najkrótszą, kilkunastosekundowe "The Great Victory of Jimi Lincoln" - 2 dni.
  • W scenie warszawskiej (mela 2., klub miliarderów) Irek wykazał się zręcznością operatorską. Michał nie mógł znaleźć butów do garnituru, więc paradował w adidasach, czego na szczęście (i dzięki Irkowi) nie widać w filmie. Pantofle odnalazły się tuż po powrocie z planu, w - UWAGA! - pudełku po odtwarzaczu DVD...
  • Nie uwzględniliśmy w napisach Kuby Gurbiela, który nakręcił kawał meli numer 2 (sceny w łazience i w domu). Zwracam honor. [Kuba to siedmioletni brat Michała i Kamila]
  • Celowo umieściliśmy końcówkę filmu - melę 5. po napisach (oczywiście było to zaznaczone). Sprawdzamy, czy uważnie oglądacie nasze produkcje ;)

Pegazłom

Fabuła

Oto pierwszy teledysk zrealizowany przez Gabryś & Gabryś. Teledysk do napisanej w grudniu'06 "Piosenki o Pegazłomie". Pegasus. Kto z nas nie miał przynajmniej jednej takiej konsoli w domu? Łezka się kręci w oku na wspomnienie tej niesamowitej, 8-bitowej zabawy przed telewizorem. "Pegazłom" to hołd Michała złożony tej oldschoolowej konsoli, której klimatu i grywalności nie przebiją żadne współczesne maszynki do grania.

Pomysł

Piosenka była pomyślana jako część płyty Michała i ułożona 28. grudnia 2006 roku. Ostatecznie płyta nie została nagrana, a tekst przezimował ponad pół roku w zeszycie swojego twórcy. Kiedy wydobyłem go na światło dzienne i przypomniałem sobie sentyment, jakim darzę "Pegazłoma" (wciąż gram na jednym!), od razu rzuciłem pomysł żeby wydać tę piosenkę w formie teledysku.

Realizacja

Filmik powstał w ekspresowym tempie. Zdjęcia odbyły się w mieszkaniu (i na klatce schodowej) u Michała i trwały około 2 godzin. Montaż i mix dźwięku (na drugi dzień) były kwestią kolejnych 4 godzin pracy przy komputerze Irka. Pow...! I tak powstał "Pegazłom".

Ciekawostki:

  • Po publikacji "Pegazłoma" Michał śpiewał go na żywo naszym zachwyconym, poniatowskim, werbującym się z młodszej młodzieży fanom ponad 20 razy.
  • Michał czynił już pewne przymiarki do hip-hopu; jeszcze w gimnazjum napisał piosenkę "PRL", a nawet zamierzał nagrać teledysk. Ostatecznie jednak projektu nie ukończono. świat niewiele na tym straci :)
  • Po publikacji teledysku wśród znajomych Michała, którzy obejrzeli "Pegazłoma", nastąpił renesans pegazłomingu, a przynajmniej 2 osoby zakupiły sobie pod wpływem tej piosenki pegazłoma.

Super Bohater

Fabuła

Ten film to opowieść o życiu i śmierci zwyczajnego, bezimiennego chłopaka. Taki chłopak mógłby żyć obok nas czy być naszym kolegą. Los chciał, że został on obdarzony nadzwyczajną mocą teleportacji. Z początku bohater bawi się swoją mocą (któż by tego nie robił?), ale potem postanawia wykorzystać ją, aby czynić dobro.

Tu sprawa się komplikuje. Poczynania Super Bohatera w dobrych intencjach w końcu obracają się w ludzką krzywdę, chłopak odkrywa zdradę swojej dziewczyny a na dodatek w Poniatowej początku XXI wieku pojawia się seryjny zabójca obdarzony identyczną mocą, co zrzuca podejrzenia na naszego bohatera.

Jednocześnie ściga go Policja oraz prawdziwy zły charakter. Pomiędzy oboma super bohaterami wywiązuje się walka, z której tylko jedna osoba może wyjść żywa. Zakończenie wcale nie wyjaśnia prawdziwego biegu wydarzeń, a tylko mnoży pytania i domysły widzów...

Pomysł

Pomysł "filmu o superbohaterze" należy do Irka, jednak Michał nadał mu właściwy kształt oraz umiejętnie (?) zamotał fabułę.

Realizacja

Film kręciliśmy w pierwszej połowie maja 2007 z wykorzystaniem kilku znajomych osób, które debiutują w filmie. Materiał wideo musiał z różnych przyczyn przeleżeć ponad miesiąc, abyśmy - dopiero pod koniec czerwca - zmontowali film w całość. Dźwięk był nagrywany jednocześnie z obrazem, ale nie powtórzyliśmy haniebnej jakości "Klubu morderców".

Ciekawostki:

  • Scenki rozmowy Super Bohatera z przyjacielem na ławce to najstabilniejsze ujęcia w naszej historii. Powód: kamera stała na dziwnej konstrukcji z kamieni i pustej butelki po wodzie mineralnej z braku operatora.
  • Aktor, który zagrał złego bohatera, nie miał pierwotnie wziąć udziału w filmie. Zagrał zadowalająco, ale był wyjątkowo niesforny na planie. Za przywilej uchwycenia go w kamerze zażądał od Irka wina. Pozdrawiamy!
  • Film miał mieć kompozycję szkatułkową: retrospektywna opowieść Super Bohatera o swojej mocy i jej konsekwencjach wewnątrz snu kolegi SB (co za skrót!). Jednak zgubiliśmy scenariusz, a ponieważ minęło sporo czasu od realizacji zdjęć, zmontowaliśmy film tak, że posiada wieloznaczne zakończenie (Michał sam nie rozumie tego filmu).

Klub Morderców

Fabuła

"Klub morderców" to już nasza dłuższa i, nie bójmy się tego powiedzieć, ambitniejsza produkcja. Film opowiada o dwóch płatnych zabójcach na telefon, którzy dostają swoje pierwsze (i jedyne) zlecenie. Są jednak takimi nieudacznikami, że osaczają w lesie niewłaściwą osobę, a później, gdy już udaje im się schwytać Michała Dziaducha, nie zabijają go.

Pomysł

Pomysł oraz szczegóły fabuły wymyśliliśmy na sesji myślowej, nieopodal stadionu MKS "Stal" Poniatowa. Siedząc tam, wypełniliśmy pomysł-hasło "klub morderców" szczegółami.

Realizacja

Zrealizowaliśmy ten film w dość krótkim czasie; głównie dlatego, że nagrywaliśmy po raz pierwszy dźwięk bezpośrednio na planie zamiast w "studiu" u Irka. Niestety, nie obyło się bez problemów. Efektem jest fatalna jakość dźwięku na filmie. Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie.

W tym filmie miał przyjemność wystąpić znajomy Irka, Mariusz Winiarski, który zresztą upraszał sie o jakąkolwiek rolę przez miesiąc. Prosił, prosił i wyprosił! Wspaniale zagrał błędną ofiarę, miał krzyczeć, a darł się tak, że (jak słychać) dźwięk się aż przelewał :) Dziękujemy za poświęcenie.

Ciekawostki:

  • Jest to nasz pierwszy film z przekleństwami. Użyliśmy w filmie 7 przekleństw i "dupy".
  • Dziękujemy Mariuszowi Winiarskiemu, Mateuszowi Goleniowi i Pawłowi Stefaniakowi za współudział w produkcji filmu. Mamy nadzieję, że to początek dłuższej kooperacji.
  • W miejscu, gdzie był powalon Michał Dziaduch leżał zdechły (zmartwy) jeż. Musieliśmy go uprzątnąć.
  • Zdawałoby się, że las to spokojne i ciche miejsce. Tymczasem w miejscu zamachu na Dziaducha co chwila przejeżdżali amatorzy motocyklowych wycieczek.
  • Odstęp między dwoma scenkami przy zamachu na niewłaściwego dżogera wyniósł ponad godzinę, wliczając czas zakupu nowej baterii do naszego "mikrofonu" i zabawę na huśtawkach.
  • Najpierw nakręciliśmy scenę z użyciem nazwiska Michał Dziaduch, a potem zapytaliśmy jego właściciela o zgodę. Nie zgodził się na użycie jego nazwiska, ale my i tak to zrobiliśmy :D Pozdrowienia dla Michała.
  • Podczas realizacji z ust Michała padło przynajmniej 100 razy słowo "kurwa". Gratulujemy bogatego zasobu słownictwa.

Uciekający Papier Toaletowy

Fabuła

"Uciekający Papier Toaletowy" opowiada o ostatniej misji znanego detektywa Hieronima Pulasky'ego. Otrzymuje on od poniatowskiego szeryfa z pozoru proste zadanie pojmania bezwzględnego gangstera - Papiera Toaletowego. Wywiązuje się pościg, w czasie którego detektyw popisuje się swoimi umiejętnościami parkourowymi. Pulasky zapędza Papiera w kozi róg, gdzie wywiązuje się między nimi rozmowa. Papier wyjawia detektywowi, że jest jego ojcem, co wywołuje u niego szok. Detektyw postanawia zakończyć karierę - rzuca wszystko i odchodzi w nieznanym kierunku.

Pomysł

Pierwotnie film ten (a właściwie scena pościgu) miał być teledyskiem do piosenki o papierze toaletowym, którą mieliśmy stworzyć. Pomysł ten wyewolułował jednak do tak lubianej przez nas kowencji gangstersko - kryminalno - detektywistycznej. I w ten sposób powstał scenariusz pierwszej części - zlecenia uzupełniony o scenę pościgu. Natomiast sama końcówka, mocno zaprawiona groteską powstała w umyśle Michała.

Realizacja

Zarówno pisanie scenariusza, jak i nagrywanie filmu trwało znacznie dłużej niż naszego pierwszego filmu. Nie liczymy czasu, który przeznaczyliśmy na dopracowywanie scenariusza; do samych zdjęć wychodziliśmy 4 razy w okresie 3 tygodni kwietnia 2007. Mieliśmy już pewną wprawę w montażu, jednak złożenie wszystkiego w całość i dobranie muzyczek zajęło nam cały dzień.

Po premierze

"Uciekający Papier Toaletowy" nie powtórzył wyniku oglądalności "Obszczymurka", jednak i tak zdołaliśmy zebrać o nim sporo opinii. Większość osób uznała, że "Papier" był filmem lepszym od poprzedniej produkcji, co bardzo nas cieszy.
Kontrowersje wzbudził sposób prezentacji gimnazjum im. Jana Pawła II w Poniatowej. Nie rozumiemy, jak mogliśmy obrazić czyjekolwiek uczucia religijne i nie poczuwamy się do obowiązku przeprosin za cokolwiek.
Powszechnie zauważono lepsze wykonanie techniczne filmu oraz dobór muzyki.
Z ulgą zauważyliśmy, że przestaliśmy być identyfikowani z postaciami z "Obszczymurka".
Wielu widzów "Uciekającego Papiera Toaletowego" liczyło na to, że Pulasky popełni samobójstwo na końcu. Nie mieliśmy jednak zamiaru uśmiercać tak obiecującej postaci; być może wykorzystamy ją jeszcze w naszych filmach.

Ciekawostki:

  • Początek i końcówka filmu (a więc większa część filmu) powstały w deszczową Wielką Niedzielę.
  • Akurat gdy kręciliśmy odejście Hieronima "w siną dal" skończyła się msza święta w kościele i musieliśmy co chwila uciekać z drogi, ponieważ zabłąkane samochody uniemożliwiały nam nagranie sceny.
  • Gdy kręciliśmy melinę Papiera, użyliśmy domku do zabaw dla dzieci w pobliskim przedszkolu.
  • Przygotowywanie domku trwało ponad godzinę, a scena tamże nagrana kilkanaście sekund.
  • Podczas montażu godzinę zajęło nam odnalezienie trzech zaginionych na dysku twardym Irka scenek pościgu.
  • KAŻDE MIEJSCE GDZIE BYŁ KRĘCONY "PAPIER" ZOSTAŁO UPRZĄTNIĘTE!
  • Dzieci, które oglądają się za papierem podczas gdy Michał przeskakuje przez trzepak zostały "zorganizowane" z pobliskiego placu zabaw.
  • Scena z przydzieleniem zadania była kręcona u Irka w suszarni :)
  • Papierem rzucali: Kamil Gurbiel i Przemek Kobiałka - za co im serdecznie dziękujemy.
  • Kamil nie popisał się profesjonalizmem w miotaniu rolką - wyraźnie widac jego rękę na trzech ujęciach.
  • Sponsorem papieru toaletowego jest Cezary Mazurkiewicz.
  • Na filmie zostało zużyte 7 rolek różowego papieru toaletowego "Bunny Soft" (to nie jest reklama!).

Obszczymurek

Fabuła

"Obszczymurek" opowiada o historii młodego człowieka, który nieoczekiwanie w wieku 15 lat odkrył swoje życiowe powołanie w obsikiwaniu murków. Swoje zamiłowanie przypłacił życiem.

Pomysł

Pomysł na film należy do Michała, który wymyślił niemal cały scenariusz, schodząc po schodach. Wątki fabularne i gagi dopracowaliśmy wspólnie. "Obszczymurek" z założenia miał być filmem śmiesznym (wprawdzie prezentowane tu poczucie humoru jest specyficzne) i absurdalnym.

Realizacja

Film nagraliśmy dosłownie w jedno popołudnie. Praca nad materiałem zajęła (łącznie z przygotowaniami) 2 godziny. Kwestie Obszczymurka i komentatora wymyślaliśmy w czasie rzeczywistym, podczas przechodzenia z jednego miejsca na drugie.

Dłużej trwał montaż. Zajął on nam w sumie 9 godzin, wliczając poszukiwanie muzyki, nagrywanie dialogów i łączenie poszczególnych scen i plansz. Owoc naszej spontanicznej pracy niemal natychmiast pojawił się na YouTubie i został rozesłany do znajomych.

Po premierze

Dzięki sprawnej akcji marketingowej Irka film obejrzała w krótkim czasie spora liczba osób, zwłaszcza z Poniatowej, co znacząco wpłynęło na nasz wizerunek. Szczególnie odczuł to Irek, który w szkole zbierał zarówno pochwały, jak i negatywne opinie odnośnie filmu od wielu - często nieznajomych - osób. Na Michała zaś wiele osób zaczęło wołać "Obszczymurek", co zmotywowało go do "zrobienia głupszego filmu, żeby przestali na mnie tak wołać".

Ciekawostki:

  • W scenach z sikaniem używaliśmy oczywiście strzykawki o pojemności 100ml. Zużyliśmy stosunkowo mało wody - niecałe 0,5 litra.
  • Nie obyło się bez bugów. W jednej scenie widać strzykawkę w dłoni Obszczymurka.
  • Postać reportera, który wprowadza nas do życiorysu Obszczymurka oraz jego kwestie, były wzorowane na Bogusławie Wołoszańskim ze świetnego programu historycznego "Sensacje XX wieku".
  • Do dziś wspólnie śmiejemy się z fragmentu o tym, że "postać [Obszczymurka] zapisała się złotymi zgłoskami na kartach polskiej historii początków XXI wieku". Irek powtarzał to około 10 razy, ponieważ zamiast "złote zgłoski", mówił "zgłote złoski".

Legenda*

 

Kolumna po prawej stronie zawiera wszystkie nasze produkcje uporządkowane chronologicznie. Po kliknięciu na tytuł można wyświetlić wybrany film i przeczytać jego dokładny opis. Niektóre filmy mogą być niedostępne z przyczyn technicznych.
Dodatkowo, na liście znajdują się niektóre filmy Michała "niespokrewnione" z naszą grupą filmową. Są one oznaczone gwiazdką.